Pensja Izabeli Ożegalskiej, szefowej wojewódzkich struktur Polskiego Związku Działkowców, rośnie z roku na rok. Przez trzy lata zarobiła tam 220 tysięcy złotych! Ostatnio dostaje miesięcznie średnio 6,5 tys.
– Każdy zarząd okręgowy sam ustala pensje swoich pracowników – mówi Marek Pytka, kierownik Wydziału Prezydialnego Krajowej Rady PZD w Warszawie. – Nie ingerujemy w to.
Część działkowiczów jest oburzona wysokimi zarobkami władz PZD, choć nie neguje konieczności płacenia składek.
– Ja płacę składkę w wysokości 66 zł rocznie. To dla mnie, emerytki, dużo – mówi Teresa Popielarczyk-Wicińska z Rodzinnego Ogrodu Działkowego im.
J. Krasickiego.
– Zgadzam się, by te pieniądze były wydawane na potrzeby ogrodu, ale nie miałam pojęcia, że idą także ma wysokie pensje pracowników PZD.
W całym województwie jest ponad 46 tys. działek. Ich użytkownicy płacą składkę w wysokości 12 groszy od każdego metra kwadratowego swej działki. Rocznie daje to ponad 1,8 mln złotych. 65 proc. zostaje w ogrodach, a 540 tys. zł trafia na potrzeby działkowej administracji – zarządu okręgowego i Rady Krajowej PZD. Samo utrzymanie biura: czynsz, prąd, telefony i inne opłaty, to wydatek 80 tys. zł.
Pieniądze ze składek, to nie wszystko, czym obraca zarząd okręgu.
– Mamy też dodatkowe środki – przyznaje Izabela Ożegalska. – To przychody z oprocentowania lokat bankowych i zbiorowego zaopatrzenia działkowców w nawóz, torf i wapno. Łącznie ok. 100 tys. zł rocznie.
Okręgowy zarząd PZD ma też dwa fundusze – rozwoju i oświatowy, na których zgromadził 150 tys. zł. Fundusze te zasilane są z pieniędzy z likwidacji ogrodów, odpłatnego zajęcia terenów i wpisowego.